Kontynuuj W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w "Polityce Cookies".
www.okolicenajblizsze.pl
Komentuj artykuły.     Wyraź swoją opinię.     Dyskutuj z innymi!!      Korzystaj z komentarzy! 

 

  Czwartek, 24 Marzec 2016   Imieniny: 
START / Aktualności / Świebodzin pożegnał ks. Pacygę A A A     
al|2008-08-06 18:35:19   (Aktualizacja: 2008-08-06 23:28:19 )
Dzisiaj (6 sierpnia) Świebodzin pożegnał swojego Honorowego Obywatela, proboszcza parafii pw. Świętego Michała Archanioła ks. Benedykta Pacygę . Tysiące mieszkańców naszego miasta towarzyszyło w jego ostatniej drodze.
 
            Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się o godzinie dziesiątej od czuwania modlitewnego. W dwie godziny później odprawiono mszę żałobną celebrowaną przez biskupa ordynariusza Stefana Regmunta, biskupa Pawła Sochę oraz wielu innych kapłanów. Kościół nie był w stanie pomieści wszystkich wiernych, którzy chcieli uczestniczyć we mszy świętej, dlatego przed świątynią ustawiło się wielu wiernych. W trakcie półtoragodzinnej mszy przemawiało wielu oficjeli – m.in. przedstawiciele władz samorządowych, biskup, przyjaciele zmarłego. Każdy z nich ciepło wspominał ks. Pacygę, dziękował i dodawał otuchy.
            Po mszy, kondukt żałobny, przy dźwiękach kościelnych dzwonów, przemaszerował ulicami miasta, by po czternastej dotrzeć na świebodziński cmentarz, gdzie zgromadził się tłum świebodzinian. Tutaj przemówień już nie było. Tuż przed piętnastą ciało księdza kanonika Benedykta Pacygi spoczęło w grobie naprzeciw cmentarnej kaplicy. Dopełnieniem ceremonii była góralska muzyka i morze kwiatów, które całkowicie zakryły grób, na którym stał prosty brzozowy krzyż…
            Może nie wszyscy ci, którzy przyszli na pogrzeb kochali ks. Pacygę, ale te tłumy mieszkańców miasta są bez wątpienia wyrazem ogromnego szacunku jakim się cieszył.
 
 
On już odszedł, ale na pewno pozostanie w pamięci większości z nas. To dobrze, bo przecież wspomnienia są jedną z ważniejszych rzeczy w życiu. Ważne jest to, jak będziemy wspominać ks. Benedykta Pacygę, bo przecież każdy z nas będzie kojarzył tą wielką osobowość inaczej, wracając pamięcią do konkretnych wydarzeń, czy okoliczności, które miały miejsce w ciągu rzydziestu lat, które minęły od czasu, gdy objął parafię w Świebodzinie.
 
Tomasz Olesiak – Przewodniczący Rady Miejskiej i Sekretarz Powiatu – zapamiętał go tak:
 
Kiedy w 1978 roku przyjechał do Świebodzina miałem niespełna osiem lat. Niełatwe były początki. Pamiętam doskonale przygotowania do mojej Pierwszej Komunii Świętej. Pamiętam też samą uroczystość 20 maja 1979 roku. Zaraz później rozpoczął się czas ministrantury, lata kiedy towarzyszył nam w naszych dziecięcych troskach i radościach. Pamiętam czas stanu wojennego, Solidarności, te kazania i tłumy ludzi w naszym parafialnym kościele. Pamiętam salki katechetyczne wypełnione pomocą z Holandii, ludzi, którzy znajdowali schronienie za drzwiami domu parafialnego. Tkwią te chwile w mojej pamięci i kiedy dziś spoglądam na nie z perspektywy 30 lat wiem jak wielki wpływ miały one na to kim dzisiaj jesteśmy. 
Później, kiedy nastały czasy Wolności był naszym Przewodnikiem. Łatwo jest zabłądzić kiedy „wszystko wolno”, jednak kiedy nadszedł czas powrotu potrafił przyjąć jak Dobry Ojciec. Upominał i ganił nasze młodzieńcze wybryki ale też nagradzał i chwalił. Po maturze rozpoczął się czas studiów teologicznych.
Nasza współpraca zaczęła się na dobre w 1991 roku. Spotkania katechetyczne ciągnęły się całymi godzinami. Co zrobić, żeby dzieci do kościoła przychodziły, żeby ludzie rozumieli o co tak naprawdę chodzi, jakim językiem mówić o Bogu. Co robić by ludzie pragnęli zbawienia a brzydzili się złem. Ta wielka troska o nasze zbawienie, o ludzkie podejście do obecnego w Eucharystii Jezusa była obecna zawsze i do końca.
Kolejne lata to za Jego namową praca w Radzie Miejskiej. Każde nasze spotkanie, każda herbatka, to dyskusje o tym co będzie dalej, jakie mamy plany, co dobrego robimy dla miasta, dla ludzi. Pytał o inwestycje, remonty, o środki z funduszy europejskich, o szkoły, pomoc społeczną. Kazał wszystko sobie dobrze i po kolei tłumaczyć, by mógł to zrozumieć.
Wszystkie nasze kłopoty i problemy były też Jego zmartwieniem. Wiem, że to wszystko polecał Bogu w modlitwie.
Zawsze korzystał z okazji spotkania, nigdy nie odmawiał zaproszenia. Uczestniczył we wszystkich uroczystych sesjach Rady Miejskiej i Rady Powiatu. Brał udział w obchodach świąt narodowych. Był zawsze z nami. Wielkim zaszczytem było dla mnie wręczenie tytułu Honorowego Obywatela Świebodzina w listopadzie 2007 roku.
Nasz ślub w rocznicę Jego Święceń Kapłańskich, chrzest naszych córek pozostaną zawsze w naszej pamięci. Tak bardzo chcieliśmy by raz jeszcze nam pobłogosławił…
Ostatnie Jego słowa, usłyszałem na ślubie przyjaciół: „Wszystkich was noszę w swoim sercu”. Księże Proboszczu również pozostaniesz na zawsze w naszych sercach, w naszej pamięci.
 
Ksiądz Kanonik Benedykt Pacyga nasz Proboszcz, Ojciec naszej Parafii, naszego miasta odszedł do Pana 2 sierpnia 2008 roku. Skończyła się jakaś epoka w dziejach Świebodzina, kolejny rozdział.
Teraz, kiedy piszę te słowa jest wtorek 5 sierpnia, godz. 10:30. Pod oknami biura w którym pracuję, ulicą Głogowską przejeżdża wolno czarny karawan. Wiem, że to On wraca do naszego miasta na wieczny odpoczynek.
 
 
Również słowa wypowiedziane podczas mszy, przez starostę Zbigniewa Szumskiego, w bardzo czytelny sposób pokazują jakim człowiekiem był zmarły proboszcz, jak postrzegany był przez innych ludzi:
 
Pogrążeni jesteśmy w smutku po stracie kapłana, który dla tysięcy osób był otuchą i oparciem w dniach tak trudnych jak dzisiejszy. Wiara w zmartwychwstałego Chrystusa dawała Benedyktowi moc i siłę, z której niejednokrotnie korzystaliśmy. Musimy jednak pamiętać jego słowa głoszone podczas licznych kazań, że tak jak życie bez wiary jest pozbawioną sensu wegetacją i pogonią za dobrami materialnymi, tak moment umierania jest koniecznym etapem drogi ku zbawieniu.
            Ksiądz kanonik był bacznym obserwatorem życia publicznego. Bez względu na to kto rządził w mieście czy powiecie, jego głos był słyszalny. Był uczestnikiem wszystkich znaczących wydarzeń publicznych. Wielokrotnie brał udział w uroczystych sesjach Rady Powiatu, gdzie swoje wystąpienia opierał na wskazanych – jak sam mówił przez Ducha Świętego – fragmentach Pisma Świętego. Bowiem jego uczestnictwo to przede wszystkim odważne mówienie o prawdzie głoszonej przez Chrystusa.
            Ksiądz kanonik wniósł do naszego życia publicznego umiejętność słuchania, szacunku dla adwersarza i przeciwnika. Mówił o konieczności dostrzegania racji innych i co najważniejsze nie potępiał i nie oceniał ludzi, choć zło nazywał po imieniu. Podkreślał, że nie jest tworzeniem dobra działanie, w którym poprawa losu jednego człowieka odbywa się kosztem krzywdy innego. Myślę, że te wartości pozwoliły pracowitym i zaradnym ludziom tego miasta z godnością podnieść brzemię wolności, po wyjściu z czasów totalitaryzmu.
            Będziemy księże kanoniku pamiętać wielkie homilie głoszone podczas Narodowych Świąt, Twoje zasługi w budowie przed dziesięciu laty Pomnika Niepodległości. Przypomnę, iż ksiądz kanonik Benedykt Pacyga otrzymał „Złotą Tarczę Powiatu”, najwyższe wyróżnienie samorządu powiatowego, nadawane tylko tym nielicznym, którzy odegrali najbardziej znacząca rolę w życiu publicznym.
            Dziś żegnamy się i myślę, że jak wielu z was przez ostatnie dni analizuję rolę tego człowieka w naszym życiu. Jak wielu z was przypominam sobie chrzciny, komunie, pasterki, wizyty po kolędzie. Muszę w tym momencie wnieść wątek osobisty, bowiem to, że dziś mam honor jako starosta świebodziński -także w państwa imieniu - żegnać księdza kanonika to także jego zasługa. Dziękuję księże kanoniku za kazanie z 12 maja 1982 r., w którym ksiądz upomniał się o 17 uczniów z Liceum Ogólnokształcącego, chroniąc nas przed „wilczym biletem na polskie uniwersytety”, być może emigracją. Dziękuję za krzyżyk z orzełkiem w koronie, który dałeś mi po maturze – gdy odmówiłem drogi kapłańskiej i oznajmiłem, że chcę inaczej poznawać świat. Dziękuję za ukształtowanie daru zawierzenia łasce bożej.
            Dziękuję za wszystkie dobro, którego doświadczyliśmy. Myślę, że powinniśmy dziękować Bogu, że przyszło nam żyć u boku takiego kapłana.
Spoczywaj w spokoju, a niech szacunek, pamięć i modlitwy mieszkańców tego miasta zawsze Cię otaczają.
 
Powrót
KOMENTARZE
joannakoloska|2008-08-15 21:04:43
Jego zamiłowanie do filozofii spowodowało, iż część z nas przestała rozumieć Jego kazania - uważając, że są złośliwe, nie na miejscu czy obraźliwe - może po prostu nie rozumieliśmy słów, które miały do nas trafić. Udzielał mam ślubu w 1993 roku, chrzcił nasze dwie córki, starszej udzielił komunii świętej w Wielki Czwartek -było to dla nas dużym wyróżnieniem!.Wspominam Dziekana z uśmiechem... Jego mogiła jest przy drodze głównej cmentarza-to też coś znaczy - nie zapominajcie!
Wydawca Portalu Regionalnego Okolicenajblizsze.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi użytkowników Forum.
Zgłoś naruszenie regulaminu
Aby pisać komentarze musisz być zalogowany.
Jeżeli jeszcze nie posiadasz konta zapraszamy do rejestracji.
START   |   AKTUALNOŚCI   |   REKLAMA   |   KONTAKT   |   
 Wszelkie prawa zastrzeżone. Copyright © Okolicenajblizsze.pl
Powiadom znajomego