Świebodziński Santos rozgrywki w rundzie rewanżowej ligi okręgowej, rozpoczął w najgorszy możliwy sposób. W sobotnim, inauguracyjnym spotkaniu, przegrał na własnym boisku 1:2 z ostatnią drużyną w tabeli, czyli Trampem Osiecznica.
To był kiepski mecz w wykonaniu Santosu. Widać było, że gra nie idzie tak jak powinna. Brak było precyzji, prędkości, a przede wszystkim pełnego zrozumienia na boisku. Momentami całość wyglądała tak, jakby po murawie biegali piłkarze, którzy grają ze sobą po raz pierwszy.
Pierwszą bramkę w spotkaniu strzelił w 17 minucie Tomasz Iwanowski, który wykorzystał niezdecydowanie golkipera gości i strzałem głową umieścił piłkę w siatce. Wydawało się, że pomimo katuszy jakie przechodził do tej pory Santos, spotkanie jednak ułoży się po myśli świebodzinian. Ta nadzieja została rozwiana po zaledwie siedmiu minutach, gdy przyjezdni wyrównali.
Przez kolejnych kilkadziesiąt minut gry aż ciężko było patrzeć na to, co się na boisku dzieje. Nadal królowała nieporadność i brak koncepcji na grę. Zresztą uczciwie trzeba przyznać, że Tramp również nie prezentował nadzwyczajnego futbolu. Trener Santosu, Piotr Cenin próbował zmienić obraz gry poprzez dokonane zmiany. Nic to jednak nie dało.
Gdy wydawało się, że spotkanie zakończy się remisem, przyjezdni przeprowadzili akcję zakończoną strzałem na bramkę. Lecącą piłkę ręką zatrzymał Damian Janecki. Sędzia nie zastanawiał się ani chwili – zawodnika wyrzucił z boiska i podyktował rzut karny, który został pewnie wykorzystany.
Santos próbował jeszcze odrobić straty i zdobyć chociażby jeden punkt, ale się nie udało. Tym samym sensacja stała się faktem – lider przegrał z czerwoną latarnią i to na własnym terenie.