Świebodzińscy miłośnicy badmintona po raz kolejny mieli okazję aby dać sobie w kość. Na rozegranych wczoraj (20 marca) Otwartych Mistrzostwach Świebodzina w Badmintonie wylewali siódme poty. Po zakończonych zawodach chyba żaden z uczestników z czystym sumieniem nie mógł powiedzieć, że jeszcze trochę by sobie pograł.
W tym roku na starcie stanęło dziewięciu seniorów oraz siedmiu młodzieżowców, którzy naturalnie rywalizowali oddzielnie. Po krótkiej, acz burzliwej dyskusji ustalono iż turniej odbędzie się systemem „każdy z każdym”. Gdy wiadomość dotarła do świadomości starszych uczestników, kilku z nich zrozumiało co ich naprawdę czeka – osiem wyczerpujących pojedynków. Na pewno nie była to informacja która u wszystkich wzbudziłaby wielki entuzjazm, ale skoro powiedziało się „A” trzeba było powiedzieć „B”. Naturalnie system gry dotyczył również młodszej części zawodników, z tą jednak różnicą, iż ich każdy set toczony był do 21 punktów. Seniorzy natomiast grali do punktów piętnastu.
Mecz uważano za rozstrzygnięty, gdy jeden z zawodników zdołał wygrać dwa sety, czyli maksymalnie każdy pojedynek składał się z trzech „odsłon”. Niby nie dużo, ale każdy kto miał do czynienia z turniejową grą w badmintona zrozumie, że trzeba dysponować co najmniej przyzwoita kondycją fizyczną, aby znieść trudy spotkań i całego turnieju.
Wiele pojedynków było niezwykle zaciętych. W trakcie każdego z nich, zawodnicy dawali z siebie wszystko wylewając litry potu. Spora część pojedynków kończyła się wynikiem 2:1, co dodatkowo świadczy o zaciętości i ogromnej woli walki, choć przyznać trzeba, że poziom reprezentowany przez poszczególnych graczy był zróżnicowany. Na szczęście braki w wyszkoleniu technicznym częstokroć udawało się nadrobić ambicją, a to sprawiło, że w kilku pojedynkach padły nieoczekiwane rozstrzygnięcia.
Ostatecznie po kilkugodzinnych zmaganiach wszystko było jasne. Wśród seniorów triumfował Zbigniew Jaroszewicz, który potwierdził swoją dominację wśród świebodzińskich badmintonistów (w ubiegłym roku również triumfował). Drugie miejsce przypadło, tak jak rok wcześniej, Ireneuszowi Żurkowi, który jest na tyle skromnym człowiekiem, iż najpewniej doszedł do wniosku, że swoją wyższość doświadczonego zawodnika pokazywać będzie na turniejach rozgrywanych w innych częściach kraju. Trzecią pozycję w świetnym stylu wywalczyła Renata Hrycak, pokazując pozostałym zawodnikom, że „słaba płeć” znakomicie radzi sobie na boisku. Tuż za nią uplasował się Marek Ban. Piąty był Grzegorz Klimek, a szósty Andrzej Lichuta. Siódme miejsce (zdecydowanie poniżej oczekiwań i ambicji, które boleśnie zostały skonfrontowane z rzeczywistością) wywalczył Andrzej Misa. Ósmy był Waldemar Sielicki, a dziewiąta Małgorzata Hrycak.
Najlepiej z siódemki młodzieżowców, którzy gdyby grali z seniorami najpewniej zajęliby pierwsze miejsca, poradził sobie Arkadiusz Kałużny. Tuż za nim znalazł się Paweł Hrycak, a trzeci był Paweł Kałużny. Czwarte miejsce zajął Adrian Jaroszewicz, a tuż za nim był Sylwester Hrycak. Szóste miejsce przypadło dla Wojtka Hrycaka, a kolejne dla Bartłomieja Jaroszewicza. Ekstra wyróżnienia otrzymały panie. Nagrodę w kategorii „kibic” (za bezstronny i nieustanny doping) otrzymał Andrzej Filipczak.
Kolejne mistrzostwa planowane są za rok, choć niewykluczone, że już jesienią badmintoniści znów staną naprzeciwko siebie. Jednak tym razem zagrają debla.
