Po dwóch ostatnich kolejkach turnieju niezrzeszonych żadne rewolucyjne zmiany w tabeli nie nastąpiły. Ot, raptem kilka drobnych przetasowań, ale nie na samym szczycie. Jednak gdyby O.N.I.R miał w ten weekend mniej szczęścia, to mógłby spaść z fotela lidera. Jednak nic takiego nie nastąpiło. A byłaby to chyba jedyna „atrakcja” 11 i 12 kolejki, bo chyba nawet najwięksi entuzjaści turnieju halowego muszą przyznać, że w ten weekend z parkietu wiało nudą i to pomimo tego, że przez dwa dni padło aż 90 bramek.
W większości spotkań z góry można było wytypować zwycięzcę. Tak było chociażby w trakcie pojedynku Computec – Elterma, który zakończył się wynikiem 9:0. W sumie nic w tym zaskakującego, no może poza tym, że Elterma, a właściwie jeden z zawodników tej drużyny Andrzej Węcławski postanowił konieczne pomóc „komputerowcom” i strzelił dwie bramki samobójcze. Zresztą Elterma nie zaliczy tego weekendu do udanych, bo dzień wcześniej również musiała pogodzić się z wysoką porażką – 1:8 z Vivą. Kolejne trzy bramki w tym spotkaniu zapisał na swoim koncie Tomasz Pawlak, który ma ich już w sumie 35.
O ile Elterma dopisała na swoje konto dwie porażki, to Computec odhaczył kolejne dwie wygrane, bowiem w sobotę (15 stycznia) wygrał z Kico. Wynik okazały (5:1), ale nie oddający do końca obraz gry, bo „zamki” wcale nie musiały tego spotkania przegrać. Strzelanie rozpoczął Sebastian Chudy, który w trzeciej minucie popisał się znakomitym uderzeniem z połowy boiska. Po czterech minutach wyrównał Adam Grodzki. Tuż przed przerwą Computec na prowadzenie wyprowadził Tomasz Cenin, który zdobył gola z rzutu karnego. W drugiej odsłonie „komputerowcy” zdobyli kolejne trzy bramki. Kico nie strzeliło już nic, choć stworzyło sobie sporo dogodnych sytuacji. Zawodnicy nie potrafili jednak ich wykorzystać, bo albo brakowało szczęścia, albo na drodze stawał bramkarz Eugeniusz Koła. Największe pretensje zawodnicy Kico mogą mieć do siebie o to, że nie zdołali wykorzystać nawet stuprocentowych okazji. Mają czego żałować.
Zresztą to nie jedyny powód do smutku „zamków”. W niedzielę również przegrali. Tym razem 0:1 ze Sprickiem. Jedyną bramkę w 11 minucie po koronkowej akcji zdobył Mieczysław Kaźmierczak. W tym dniu jednak „zamki” zagrały gorzej niż dzień wcześniej. Widać było, że brakuje im pomysłu na grę, a co za tym idzie okazji na zdobycie gola było mniej. Mecz zakończyłby się remisem, gdyby w 23 minucie Marcin Kwapisiewicz wykorzystał rzut karny. Ku jego rozpaczy piłka przeleciała obok lewego słupka. W ten weekend Kico rozczarowało. Karą jest spadek na piąte miejsce.
Awans zaliczył z kolei Teatr Marzeń, który zastąpił na czwartej pozycji właśnie Kico. Wszystko dzięki kompletowi punktów zdobytemu w dwa dni. W sobotę bez większego wysiłki „aktorzy” pokonali Keiper 6:0. Zadanie było tym łatwiejsze, że rywal miał pustą ławkę rezerwowych. Ale nie ma co narzekać – dobrze, że w ogóle udało się skompletować skład, bo z tym Keiper czasami ma problemy. W niedzielę Teatr odniósł kolejne zwycięstwo. Tym razem przeszkodą, którą udało się pokonać, byli „piekarze”, którzy z niechęcią zmuszeni byli uznać wyższość rywala, który pokonał ich 4:1. Przyznać trzeba, że drużyna Piekarni przez dłuższy czas stawiała „czynny opór”, o czym może świadczyć fakt, że pierwszą bramkę straciła dopiero w 11 minucie (Grzegorz Mulkowski). Widowiskowa była bramka na 2:0. Bardzo sprytnie rzut wolny wykonał Marcin Szymański, który przerzucił delikatnie piłkę ponad murem i wysuniętym bramkarzem. Ku zaskoczeniu wszystkich futbolówka wpadła pomiędzy słupki. „Piekarze” byli w stanie odpowiedzieć jedynie trafieniem Pawła Muellera. Dzień wcześniej ten sam zawodnik zdołał strzelić jedyne dwie bramki jakie zdobyła jego drużyna w meczu z „rowerzystami”, którzy strzelili ich aż pięć.
Zupełnie inne nastroje, po minionym weekendzie, towarzyszą zawodnikom Seco Warwick. Co prawda kompletu punktów nie udało im się zdobyć, ale pomimo tego mogą być z siebie bardzo zadowoleni. W sobotę po całkiem niezłym meczu „piece” zremisowały 2:2 z Żar Oil. Pierwszą bramkę w 9 minucie zdobył Michał Gendera. Wszystko wskazywało na to, że Seco zejdzie na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem. Jednak w ostatniej sekundzie (dosłownie) pierwszej odsłony „olejarze” wykonywali rzut wolny. Jak się okazało był on skuteczny, bowiem Mirosław Niedźwiedzki zdołał zdobyć gola, a tym samym zabawa rozpoczęła się od nowa. Kolejna bramka padła dopiero w 21 minucie. Jej zdobywcą został Grzegorz Przepis. Seco rzuciło się do odrabiania strat. Upór został nagrodzony kilkadziesiąt sekund przed ostatnią syreną, gdy do bramki Żaru trafił Mateusz Cidyło. „Olejarze” jednak nie rezygnowali i byli bardzo blisko zdobycia zwycięskiej bramki. Ku ich rozczarowaniu w osiągnięciu tego celu przeszkodził słupek i mecz zakończył się remisem.
W 12 kolejce Seco również miało wymagającego przeciwnika – „foliarzy”. „Piece” zagrały dobrze, mądrze, a co ważniejsze skutecznie. Jednak na bramki trzeba było czekać do drugiej połowy. W 15 minucie strzelił M. Gendera, a w 19 Marcin Matejko. Trzy minuty później drugie trafienie dorzucił Michał Gendera. Co prawda po kilkudziesięciu sekundach odpowiedział T. Pawlak, ale w ostatniej minucie bramkarza „foliarzy” pokonał jeszcze Krzysztof Graczyk. Gdyby w tym spotkaniu Viva dysponowała rezerwowymi, to być może wynik byłby inny, a tak skończyło się na 4:1.
Fragmenty spotkania Seco Warwick – Viva Folie
Luźny weekend miał Tombud, który grał z najsłabszymi drużynami w lidze. W sobotę rozprawił się 10:1 z Recaro (trzy bramki Tomasza Olechnowicza), a w niedzielę zawodnicy w czerwonych strojach pokonali 10:2 drużynę Keipera. Co ciekawe to właśnie Keiper prowadził w tym spotkaniu, ale nawet jeżeli zawodnicy tej drużyny chociaż przez chwilę łudzili się licząc na korzystny rezultat, to Wojciech Szczepanek (zdobył cztery bramki) i spółka skutecznie wybili im z głowy takie pomysły. Bramki dla Keipera zdobył Kamil Nowicki.
Sześć punktów w dwóch ostatnich kolejkach zdobył O.N.I.R. Jednak pomimo tego zawodnicy tej ekipy powinni być dalecy od popadania w samozachwyt, bowiem styl w jakim osiągnęli zwycięstwa diametralnie odbiega od tego, co „zrozpaczeni” prezentowali chociażby tydzień wcześniej. Wówczas widać było, że są drużyną. Teraz, tak jak w pierwszych kolejkach turnieju, widoczny był chaos i najzwyczajniejszy w świecie brak pomysłu na skuteczną grę. Zaobserwowali to wszyscy ci, którzy oglądnęli sobotni pojedynek O.N.I.Ru z Lechem Auto (w niedzielę Lech pokonał Recaro 9:1). Oczywiście lechici wcale „kelnerami” nie są, ale można się było spodziewać, że O.N.I.R szybciej zdemontuje obronę rywali. Udało się to dopiero w 19 minucie po strzale Konrada Tureckiego, który zapewnił swojej drużynie zwycięstwo 1:0.
Następnego dnia „zrozpaczeni” również długo nie mogli „zaskoczyć”. Niby ich gra była szybka i dynamiczna (co jest zresztą ich głównym atutem, a dodatkowo bardzo przyjemnym dla oka), to jednak w sumie nic z tego nie wynikało. Można było odnieść wrażenie, że jest to klasyczny przerost formy nad treścią. Los uśmiechnął się do O.N.I.Ru w 8 minucie, gdy po dość szczęśliwym uderzeniu gola zdobył Maciej Kuś. Wybuch radości został zgaszony już po kilkudziesięciu sekundach, gdy bramkę zdobył Paweł Witkowski. Następnego gola publika zobaczyła dopiero w 19 minucie, gdy O.N.I.R na prowadzenie wyprowadził Krzysztof Zapolski. Dzięki niemu trochę się przewietrzyło, bo do tej pory po prostu śmierdziało remisem. Żar, który chyba rozstał się już ze swoimi gwiazdami, nawet nie myślał żeby odpuścić i atakował. Co prawda gol nie padł, ale swoimi zagraniami „olejarze” przyprawiali ławkę rezerwową O.N.I.Ru o zbiorową palpitację serca, a nerwowe zerkanie na zegar stało się normą. Żar dążąc do wyrównania musiał się nieco odkryć. Rywal wykorzystał to tuż przed końcem meczu (K. Zapolski) i ten ostatecznie zakończył się wynikiem 3:1. Dzięki temu O.N.I.R ma nadal cztery punkty przewagi nad drugim Tombudem i sześć nad trzecimi „komputerowcami”. Ale jeżeli „zrozpaczeni” będą grać dalej tak jak w miniony weekend, to ich obawy o utrzymanie tej przewagi będą jak najbardziej uzasadnione. Muszą bezwzględnie się pozbyć łatki faworytów bo ta, jak widać, aż nadto im ciąży i skutecznie przeszkadza. Muszą sobie wszystko poukładać w głowach, bo przecież zdolności, które pokazywali do tej pory, nagle nie zostały im zabrane. Mają je nadal, ale na boisku znów muszą stworzyć drużynę, a nie grupę zdolnych indywidualistów.
W najbliższą sobotę (22 stycznia) rozegrana zostanie ostatnia kolejka pierwszej rundy. Na przerwę nie ma jednak co liczyć, bowiem w niedzielę rozpoczyna się już runda rewanżowa. Terminarz jest już
dostępny.