Początek spotkania potwierdzał początkowe obawy. W pierwszych dziesięciu - piętnastu minutach gospodarze zdecydowanie dominowali na boisku. W tym czasie zdołali stworzyć kilka groźnych sytuacji – szczególnie po stałych fragmentach gry. Na szczęście Pogoń Świebodzin potrafiła przetrwać ten okres, po którym podopieczni Rafała Wojewódki doszli do wniosku, że sami powinni szukać swoich okazji. Tak też się stało. W 35 minucie z prawej strony doskonale „wrzucił” Tomasz Suski, a Paweł Jankowski znalazł się tam gdzie powinien i piłka wylądowała w bramce gospodarzy, co na pewno wzbudziło spore zdziwienie wśród kibiców gospodarzy. Do końca pierwszej połowy nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego.
           W drugiej połowie Oleśnica chciała wyrównać za wszelką cenę. Dobitnym potwierdzeniem może być fakt wystawienia aż trzech napastników, których zadaniem było zdobycie wyrównującej bramki. Świebodziński trzecioligowiec nastawiła się raczej na obronę wyniku, bowiem od tej pory grał tylko jednym napastnikiem nastawiając się na kontry przeciwnika. To było dobrym rozwiązaniem, bowiem jak wynika z relacji trenera Wojewódki, to właśnie jego zawodnicy kontrolowali przebieg spotkania. Przez 45 minut drugiej połowy ani jednej, ani drugiej Pogoni nie udało się pokonać bramkarza rywala, ale z takiego rozwiązania zdecydowanie bardziej zadowoleni byli goście, którzy zainkasowali kolejne trzy punkty w rundzie rewanżowej. Kto by się spodziewał?
          Dużą satysfakcją dla trenera jest to, że o wiele lepiej zagrała środkowa formacja – która coraz lepiej potrafi panować nad „swoim obszarem”. Nikt by się nie pogniewał gdyby podobnie było podczas sobotniego spotkania z Chrobrym Głogów.