Aż trzy tygodnie przerwy czekają zawodników biorących udział w XII Turnieju Halowej Piłki Nożnej dla Niezrzeszonych. Jedni świąteczno-noworoczny czas spędzą w doskonałych nastrojach, a inni będą rozpamiętywali stracone szanse.
Wśród tych, którzy rozegraną wczoraj kolejkę (20 grudnia) zaliczą do udanych, są bez wątpienia piłkarze Studia Efekt, którzy po zwycięstwie 1:0 nad Tombudem wskoczyli na jego (trzecie) miejsce. Zwycięstwo zbyt okazałe nie jest, ale dopisane trzy punkty na pewno satysfakcjonują „efekciarzy”. Jedyna bramka padła już w drugiej minucie spotkania, a jej zdobywcą został Robert Dubowski, dla którego był to pierwszy gol w turnieju. Tak szybko zmieniony wynik mógł zapowiadać ciekawy pojedynek, który będzie obfitował w wymianę „ciosów”. Niestety nic z tego, bo pierwsza połowa była kompletnie bezbarwna. Druga nie była wcale dużo lepsza. Studio grało zachowawczo bardziej skupiając się na obronie wyniku niż na strzeleniu kolejnych bramek, a jeżeli już „efekciarze” konstruowali jakąś akcję, to ostatecznie kończyło się na strzale z dystansu. Ale to akurat można było zrozumieć – w końcu wygrywali. Natomiast ciężko pojąć grę Tombudu, bo dłuższymi chwilami zawodnicy w czerwonych strojach zachowywali się tak, jakby to oni byli na prowadzeniu. Na pewno zadania nie ułatwiała im krótka ławka – dwóch rezerwowych to jak na tę drużynę ewenement. Najlepszą okazję na wyrównanie miał cztery minuty przed ostatnią syreną Tomasz Traczyński. Jednak ku rozpaczy kibiców Tombudu po podaniu Przemysława Jędrzejczaka nie trafił do pustej bramki. Kilkadziesiąt sekund przed końcem temu samemu zawodnikowi zabrakło dosłownie centymetrów, aby wślizgiem wepchnąć piłkę do siatki. Tombud na wyleczenie się z lekkiego kryzysu ma trzy tygodnie. Jeżeli myśli o mistrzostwie, albo chociażby o miejscu na pudle (a myśli na pewno), to musi zacząć wygrywać i to nie tylko z wyraźnie słabszymi przeciwnikami.
Ciężko w to uwierzyć, ale dopiero pierwsze zwycięstwo odniosła drużyna O.N.I.R, która 7:3 pokonała Piekarnię Balcewicz. Strzelanie w 3 minucie rozpoczął Wojciech Kucharski, a po chwili Adam Mickiewicz (Piekarnia) pomógł przeciwnikowi strzelając bramkę samobójczą. Do końca pierwszej połowy padły jeszcze dwa gole i O.N.I.R. prowadził 4:0. Wszystkie znaki na niebie i ziemi zapowiadały pogrom „piekarzy”, ale ci po przerwie się obudzili strzelając trzy bramki z rzędu (D. Krawczyk, J. Cierpiał, W. Jaremko) i zrobiło się nerwowo. Sytuację uratował Dariusz Dziadkowski, który strzelając kolejne dwie bramki sprawił, że końcówka spotkania była nieco mniej nerwowa, choć przez dwie minuty O.N.I.R. grał w osłabieniu po usunięciu z boiska za drugą żółtą kartkę Damiana Kochana, który pozwolił sobie na zbyt wiele w dyskusji z arbitrem. Trzy punkty w ostatniej minucie przypieczętował Łukasz Kuciewicz. Dzięki zwycięstwu O.N.I.R awansował na dziewiąte miejsce. Piekarnia niezmiennie na ostatnim.
Kolejne pewne zwycięstwo odniósł Computec, który bez problemów pokonał ekipę Viva-Folie 5:1. Po dwie bramki w tym spotkaniu zdobyli Marek Sekuła i Wiesław Zwęgrodzki, a jedno trafienie dorzucił Mariusz Mazur. „Foliarze” na siedem minut przed końcem odpowiedzieli golem Bogdana Grala, ale było już wówczas 3:0 i zwycięstwo Computeca nie było zagrożone. Viva bodajże po raz pierwszy przystąpiła do spotkania z rezerwowymi. Może to nie był jednak dobry pomysł? Pomimo przegranej Viva z ośmioma punktami jest na dobrym piątym miejscu. Computec naturalnie lideruje.
Po raz drugi, i to z rzędu, komplet punktów zainkasował Teatr Marzeń, który pokonał wczoraj Kico 4:0. Prowadzenie „aktorom” w 30 sekundzie dał Piotr Cenin, który w 15 minucie pokonał bramkarza Kico po raz drugi. Tuż po strzeleniu gola zderzył się z jednym z przeciwników i doznał bolesnej kontuzji. Resztę spotkania oglądnął zza linii bocznej z workiem lodu na nodze. „Dzieło zniszczenia” dokończyli Piotr Węgrzyński i Bernard Gawłowicz. O meczu ciężko powiedzieć coś ciekawego, poza tym, że był jednostronny (co jest pewnym zaskoczeniem), a przez to nieco nudny. „Aktorzy” wskoczyli do „zielonej strefy” i na pewno zrobią wszystko, żeby jej nie opuścić. Kico spadło o dwa oczka, na dziesiątą pozycję.
Nadal bez zwycięstwa pozostaje Seco Warwick. W niedzielę „piecom” nie udało się zdobyć chociażby jednego punktu. Ale o to ciężko, gdy zdobywa się tylko jedną bramkę samemu tracąc trzy. Tak właśnie zakończyło się spotkanie ze Sprickiem (3:1). Pierwszą bramkę w szóstej minucie strzelił Bartłomiej Gintowt, a w 9 podwyższył Michał Garbowski. Trzy minuty po przerwie, po strzale Marcina Matejko zrobiło się 2:1, ale to było wszystko na co stać było Seco. W 20 minucie drugą bramkę strzelił M. Garbowski dla którego było to już trzynaste trafienie! Nie trzeba nawet wspominać, że to właśnie ten zawodnik jest, jak do tej pory, najskuteczniejszym strzelcem turnieju i jak na razie ma największe szanse na zgarnięcie pucharu dla najlepszego snajpera, który ufunduje nasza redakcja. „Rowerzyści” świąteczno-noworoczną przerwę spędzą na pozycji wicelidera. Seco także jest na drugim miejscu. Niestety od końca.
Sportowa złość na pewno przyczyniła się w dużym stopniu do zwycięstwa Żar-Oil nad Eltermą (5:2). Po przyznanym tydzień wcześniej walkowerze dla Spricka, który przegrał na boisku z „olejarzami”, ci zagrali wczoraj bardzo skutecznie. Nie podłamała ich nawet stracona w drugiej minucie bramka strzelona przez Sebastiana Hirscha. Tuż przed przerwą wyrównał Adam Sankiewicz, który trzy minuty po przerwie dołożył drugie trafienie. Kolejne bramki były dziełem Mariusza Rejmana, Rafała Zycha oraz Piotra Maczalskiego. Zdobyty przez S. Hirscha w ostatniej minucie gol nie miał wpływy na podział punktów. Brawa dla Żaru, który tylko z jednym rezerwowym poradził sobie z trudnym przeciwnikiem, któremu wczoraj zabrakło nieco waleczności i nieustępliwości jaką odznaczał się do tej pory. Ale to chyba jedynie czasowa przypadłość. Taką przynajmniej mamy nadzieję. Żar podskoczył o jedno miejsce (na ósme), a Elterma spadła, również o jedno, na siódme.
Fragmenty spotkania Elterma – Żar-Oil (4,52 min. 10,8 mb)
Kolejne mecze za niecałe trzy tygodnie. Tym razem spotkania zostaną rozegrane w sobotę i niedzielę (9-10 stycznia).