Kontynuuj W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w "Polityce Cookies".
www.okolicenajblizsze.pl
Komentuj artykuły.     Wyraź swoją opinię.     Dyskutuj z innymi!!      Korzystaj z komentarzy! 

 

  Czwartek, 24 Marzec 2016   Imieniny: 
START / PO GODZINACH / Dzieciaki w Karkonoszach A A A     
al|2007-09-04 12:47:20  

W trakcie wakacji Centrum Profilaktyki Uzależnień w Świebodzinie zapewnia dzieciom z miasta i gminy wiele atrakcji, w tym wyjazdy na wycieczki. Przedstawiliśmy już wspomnienia z wyprawy do Grunwaldu, teraz czas na wrażenia z Karkonoszy.
      Kilka wakacyjnych dni, tak jak tysiące osób z całej Polski, dzieci ze Świebodzina i okolicznych wiosek spędziły na wycieczce w Karkonoszach. CPU w ramach całorocznego projektu „Zachowaj Trzeźwy Umysł” zorganizowało dwie czterodniowe wycieczki dla dzieci uczęszczających do świetlicy miejskiej i świetlic wiejskich z terenu gminy. Co to były za dni! Już w drodze w Karkonosze postanowiliśmy poznać piękno naszego kraju i zwiedzić zamek Chojnik. Górujący nad Jelenią Górą, trochę straszny, otworzył przed nami swoje bramy i podwórce. Na dziedzińcu głównym wysłuchaliśmy historii o zamku, by zaraz potem stromymi schodami wejść na wysoką wieżę i podziwiać rozległe krajobrazy Kotliny Jeleniogórskiej. Widoki były wspaniałe!
      Popołudnie spędziliśmy już w Karpaczu. Ta piękna i malownicza miejscowość założona została przez poszukiwaczy złota i jeszcze w latach 40. XX wieku była tylko małą nikomu szerzej nie znaną miejscowością. A teraz?! Oczarowała nas bogactwem kolorów, wielością atrakcji i atmosferą. Przeciskając się pośród tłumów wesołych ludzi wbijaliśmy wzrok w okoliczne zbocza gór. Już następnego dnia mieliśmy zdobywać najwyższy szczyt Karkonoszy…- oczywiście Śnieżkę. Rano przyjechała po nas przemiła pani przewodnik i poleciła nam założyć najcieplejsze ubrania, ponieważ temperatura powietrza na Śnieżce nie przekraczała 20 C. W lecie! I rzeczywiście! Już niebawem mieliśmy się o tym przekonać na własnej skórze. Najpierw jednak pojechaliśmy pod stację wyciągu krzesełkowego. Początkowy strach - bo przecież wielu z nas nigdy wcześniej wyciągiem nie jechało - ustąpił miejsca ogromnemu zadowoleniu i zdziwieniu, że wyciąg tak nisko nad ziemią, że jedziemy ponad wierzchołkami drzew, że tak wysoko musimy dotrzeć! Przy schronisku na Wielkiej Kopie spotkaliśmy się wszyscy i stamtąd ruszyliśmy już szlakiem górskim na podbój Śnieżki. Ponieważ zimno było strasznie, zatrzymywaliśmy się w górskich schroniskach, aby się trochę ogrzać i zakosztować ich wędrowniczego klimatu. Było wspaniale! Gorąca herbata z cytryną wypita szybko przy oknie, z którego roztaczały się widoki na rozległe doliny i odległe szczyty górskie smakowała jak nigdy przedtem! Na długo zapamiętamy nazwy schronisk: Dom Śląski położony na przełęczy pod Śnieżką, Strzecha Akademicka - schronisko położone na wysokości 1300 m n.p.m. przy rozległej łące górskiej, czy Samotnia nad brzegiem Małego Stawu, uważane za najpiękniejsze schronisko w Karkonoszach. Tym bardziej, że pani przewodnik bardzo interesująco opowiadała o ich historii oraz organizowanych tam corocznie imprezach turystycznych. Śnieżka przywitała nas spowita w gęste chmury, a jej schronisko jawiło się nam jak tajemniczy statek kosmiczny. Dla odmiany podczas drugiej wycieczki pogoda była piękna, powietrze krystalicznie czyste i podczas podchodzenia szlakiem na Śnieżkę zachwycaliśmy się ogromnymi przestrzeniami i z każdego prawie miejsca widzieliśmy cel swojej wędrówki, co w trudach wspinaczki wcale nie jest bez znaczenia. Weszliśmy! Zobaczyliśmy! Zdobyliśmy! Hura!
      Następnego dnia pojechaliśmy do Western City. I wydawało nam się, że trafiliśmy gdzieś do Ameryki Północnej. Dokoła szczyty górskie, na głównej ulicy miasteczka bank, saloon, areszt i uschłe drzewo, na którym siedział sęp (drewniany). W pewnej chwili przyjechali poszukiwacze złota, by w banku zamienić szlachetny kruszec na dźwięczące monety, a zobaczyliśmy nawet samego szeryfa, który schwytał zbiegłego przestępcę i osadził go w areszcie. Podziwialiśmy też pokaz strzelania z bicza, uczyliśmy się tańczyć i ledwo uciekliśmy przed szponami i wózkiem miejscowego grabarza. Było westernowo!
Kolejny dzień był dużo spokojniejszy. Po śniadaniu wybraliśmy się pieszo do kościółka Wang. Ta cudowna budowla swoją nazwę zawdzięcza norweskiej wiosce, w której powstała. Zbudowana na wzór statków wikingów z samego drewna, bez jednego gwoździa! Naprawdę! Kościół okazał się jednak zbyt mały dla tamtejszej ludności, został więc spakowany w skrzynie i statkiem przypłynął do Polski. Tutaj wysadzono prochem część góry, by móc ustawić go w połowie drogi z Karpacza na Śnieżkę. Teraz góruje nad miejscowością, wysoko wznosząc swe strzeliste wieżyczki, sterczyny w kształcie otwartych smoczych paszczy i strome dachy. Wewnątrz wysłuchaliśmy historii o kościółku, opowieści o jego dekoracjach naściennych i ich symbolice, potem obeszliśmy go dookoła małym korytarzykiem, w którym przybyli na nabożeństwo wikingowie zostawiali swoje sieci. Chwilę spędziliśmy jeszcze na tarasie widokowym i szlakiem turystycznym - po raz ostatni - zeszliśmy do Karpacza, do naszego domu wycieczkowego, jego stołówki i na koniec do autobusu… Co to były za dni! Śnieżka, popołudniowe spacery po Karpaczu, wieczorne dyskoteki… Ach! Oby do następnych wakacji! Karkonosze oczekujcie nas!
                                                                                                                                       A.M.

Powrót
KOMENTARZE
Wydawca Portalu Regionalnego Okolicenajblizsze.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi użytkowników Forum.
Zgłoś naruszenie regulaminu
Aby pisać komentarze musisz być zalogowany.
Jeżeli jeszcze nie posiadasz konta zapraszamy do rejestracji.
START   |   AKTUALNOŚCI   |   REKLAMA   |   KONTAKT   |   
 Wszelkie prawa zastrzeżone. Copyright © Okolicenajblizsze.pl
Powiadom znajomego