Długo trzeba było czekać na kolejne zwycięstwo świebodzińskiego Santosu, ale na szczęście te w końcu nadeszło. W minioną sobotę „święci” pokonali na własnym terenie 3:0 Łucznika Strzelce Krajeńskie.
W pierwszych minutach sobotniego spotkania ciężko było wskazać drużynę, która przeważała. Jednak z upływem czasu to Santos zaczął zdobywać przewagę. Nieznaczną, ale jednak. Gospodarze mieli kilka okazji na zdobycie gola, ale nie były one zbyt klarowne – w 13 minucie na bramkę Łucznika strzelał Patryk Podwyszyński, jednak piła przeleciała daleko obok prawego słupka. Po chwili ponad bramką uderzał Daniel Pisarski. W 31 minucie, okazję znów niewykorzystaną, miał P. Podwyszyński. Po czterech minutach szansę mieli goście, jednak piłka uderzyła tylko w boczną siatkę. Po niespełna dziesięciu minutach bliski szczęścia był Nikodem Rafalik. Pięknie uderzył z pierwszej piłki, jednak futbolówka nieznacznie minęła bramkę.
Druga połowa nie mogła rozpocząć się lepiej. Już na jej samym początku prowadzenie dla Santosu dał D. Pisarski. Gospodarze starali się podwyższyć prowadzenie, jednak bezskutecznie. Broni nie składał również Łucznik, którego zwodnicy w 65 i 66 minucie aż czterokrotnie zmusili bramkarza miejscowych Michała Hajdasza, do zaprezentowania swoich umiejętności. Na szczęście popularny Biedrona w sobotę był nie do pokonania.
W 69 minucie drugą bramkę dla Santosu zdobył N. Rafalik, który strzałem głową wykończył składną akcję zespołu. Kilka minut później ten sam zawodnik ponownie celnie uderzał na bramkę rywala, jednak tym razem golkiper był górą.
Siedem minut przed końcem regulaminowego czasu gry kropkę nad „i” postawił Karol Wasilewski, który wykończył to, co nie udało się Marcinowi Szymańskiemu, który strzelił wprost w bramkarza po tym, jak piłkę wyłożył mu Nikodem Rafalik.
Dzięki zwycięstwu Santos złapał chwilę oddechu, jednak nie może być pewny utrzymania. Obecnie zajmuje jedenaste miejsce w tabeli.